Czy chcesz się wyleczyć ?

Takie pytanie winno być stawiane w każdym gabinecie lekarskim. Każdy chory powinien zaczynać terapię od uświadomienia sobie jej celu – pozbycia się choroby. Po co pytać o rzeczy oczywiste? Bo odpowiedź wcale nie musi być oczywista. I choć wszyscy pytani chóralnie odpowiedzą TAK, to język ich czynów, zachowań w gabinecie i postępowanie na co dzień może powiedzieć zdecydowanie NIE !

Przed laty, kiedy zaczynałem, jako świeżo upieczony lekarz, realizować wymarzoną misję niesienia innym pomocy, przekonany byłem, że jedynym i niepodważalnym powodem kontaktów pacjentów z lekarzami jest osiągnięcie przez tych pierwszych stanu zdrowia. Jeśli wziąć to dosłownie, to nie pomyliłem się, jeżeli jednak w to miejsce wstawić słowo wyleczenie, to sprawa się nieco komplikuje.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje zdrowie jako pełny dobrostan fizyczny i psychiczny. Zastanówmy się przez chwilę, co to może oznaczać.

Dobrostan fizyczny – brak negatywnych doznań cielesnych – w znacznej mierze identyfikacja tego stanu zależy od indywidualnego, różnego dla każdego człowieka sposobu odbierania rzeczywistości. W zależności od tego jakie stosujemy kryteria np. ból po wyrwaniu zęba może nam zająć cały dzień, będziemy żalić się w pracy, oczekiwać otuchy w domu lub chociażby w myśli złorzeczyć, łykając kolejną tabletkę. Ale do tego samego problemu można odnieść się zupełnie inaczej. Możemy cieszyć się, że stomatolog pozbawił nas chorego zęba, przyjąć środek przeciwbólowy i ochoczo zabrać się do codziennych obowiązków, uznając się praktycznie już za zdrowych. Ktoś może zarzucić mi, że przejaskrawiam, że wszystko zależy od nasilenia dolegliwości. Tak, ale pamiętajmy, że nie ma obiektywnego sposobu pomiaru bólu. Stosowana skala bazuje na subiektywnych odczuciach pacjenta i czy jest to ból słaby czy niewyobrażalny decyduje jego indywidualna wrażliwość.

Dobrostan psychiczny – jest również wysoce zindywidualizowanym składnikiem definicji zdrowia. Zależeć może od środowiska, w jakim się wychowaliśmy, od wpojonych przez rodziców idei, zasad i oczywiście od naszych życiowych doświadczeń a także od religii jaką wyznajemy lub też od innych areligijnych światopoglądów. Nasz dobrostan psychiczny zależy też w znacznym stopniu od oczekiwań wobec lekarza i/lub samego procesu leczenia, o czym w kontekście naszych rozważań nie możemy zapomnieć.

Zbierzmy to teraz w jeden obraz. Człowiekiem zdrowym jest ktoś, kto nie ma żadnych negatywnych cielesnych doznań, bądź są one NA DOPUSZCZALNYM PRZEZ NIEGO POZIOMIE oraz otaczająca go rzeczywistość nie odciska się negatywnie na jego psychice, co w praktyce sprowadza się do stwierdzenia, że RZECZY TOCZĄ SIĘ ZGODNIE Z JEGO WOLĄ I OCZEKIWANIAMI. Oczywiście jest to sytuacja idealna jakiej naprawdę nie spotkamy. W myśl tej definicji we współczesnym społeczeństwie nie ma ludzi zdrowych. Sic! Równałoby się to z osiągnięciem stanu szczęścia, nirwany. Każdy z nas dąży jednak przez całe życie mniej lub bardziej skutecznie do osiągnięcia zbliżonego stanu. Wkrada się tutaj karmiczny wymiar omawianego tematu, jednak zajmijmy się teraz bardzo naziemną jego cząstką – procesem leczenia i oczekiwaniami pacjenta.

W tym miejscu należy powtórzyć zadane na wstępie pytanie. Czy pan (pani) chce się WYLECZYĆ ? Odpowiedź – po analizie psychologicznej oraz ujednoliceniu form i intencji różnych pacjentów – może brzmieć kontrowersyjnie: „CHCĘ OSIĄGNĄĆ STAN, W KTÓRYM MOJE DOLEGLIWOŚCI CIELESNE BĘDĄ NA AKCEPTOWALNYM PRZEZE MNIE POZIOME, ALE DAJĄCYM MI JESZCZE STATUS CZŁOWIEKA CHOREGO W CELU OSIĄGNIĘCIA BĄDŹ UTRZYMANIA ZWIĄZANYCH Z TYM KORZYŚCI.

Czy można mówić o korzyściach płynących z choroby ? Okazuje się, że można. I to w wielu wymiarach. Pierwszy z brzegu przykład dotyczyć może bezrobotnych. Wielu stara się chorować na siłę aby mieć możliwość poddania się opinii lekarzy – orzeczników ZUS. Może nagrodą będą świadczenia rentowe? Podobnie myśli spora część emerytów. Nawet w codziennej praktyce mam przykłady „chorych”, którzy mimo zadowalającej sytuacji finansowej starają się nakłonić lekarza do wypełnienia stosownych formularzy, często przy braku logicznych wskazań, aby tylko doświadczyć dobrodziejstwa renty.

Nie można zapomnieć o tej grupie pacjentów, która czerpie ze statusu chorego korzyści „duchowe”. Uwielbiają mówić o swoich dolegliwościach. Sądzą, że nikt nie jest w stanie dorównać im w cierpieniu. Doznają spazmów rozkoszy gdy głośno wyraża się im współczucie. Niestety nie są to przypadki odosobnione. Niedawno miałem w gabinecie pacjenta, który z błyskiem radości w oku oświadczył mi, że w szpitalu znaleziono mu nową chorobę! Byłem tak zdumiony, że nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Pozycja w rodzinie, jaką zajmuje chory człowiek, również może być wartością, dla której warto chorować. Często przecież wszystko kręci się wokół takiego delikwenta, zapewniając mu swoisty dobrostan psychofizyczny.

Wreszcie należy wspomnieć o ponadczasowym prawie karmicznym, które sprawia, że w skomplikowanym gąszczu przyczyn i skutków wszyscy poddajemy się takim terapiom, które najpełniej mogą nas doświadczyć – nie zawsze oferując wyleczenie. Nieświadomie wybieramy „dobrych” lub „złych” lekarzy. Czasem ktoś z uporem godnym lepszej sprawy wybiera zupełnie nieskuteczne leczenie, ba! krytykuje wszystko, co potencjalnie może uwolnić go od choroby. Naprawdę dobrze, jako lekarz czy healer, zdawać sobie sprawę z podobnych zachowań by właściwie ocenić pacjenta i nie popaść we frustrację.

Zdaję sobie sprawę, że lekarz, głoszący takie poglądy może powodować oburzenie wielu osób. Jednak celowo wywołuję wilka z lasu. Może tym sposobem uda mi się zwrócić uwagę na sprawę, która mnie boli. Brak ŚWIADOMOŚCI zdrowia w naszym społeczeństwie. Trzeba wiele dobrej woli i mądrej polityki zdrowotnej aby zamiast reklam środków przeciwbólowych propagować zdrowe życie a przede wszystkim zdrowe MYŚLENIE.

PS: Przepraszam jeśli uraziłem uczucia tych wszystkich chorych, którym naprawdę zależy na własnym zdrowiu – dla Was warto być lekarzem.

Waldemar Rybiński

PS nr 2 (2017 r.): ten tekst powstał ponad 15 lat temu, gdy pracowałem jeszcze w publicznej służbie zdrowia, ale sądzę, że wiele wątków jest nadal aktualnych